29 marca 2024, imieniny obchodzą: Wiktoryna, Helmuta, Ostapa

~x
20:52 26-03-2024
Szkoda, że portal przestał działać.... więcej »
~do Stefana z Nadarzyna
18:42 26-03-2024
Stefan, ale czy dostrzegasz jakąś różnicę pomiędzy obecnym wójtem a... więcej »

STANY ZJEDNOCZONE MEKSYKU, część IV - Ciudad de México i okolice

Komentarzy (0)
01-07-2010

Część czwarta - Ciudad de México i okolice


Meksykańska flaga na Zocalo Ciudad de México, czyli miasto Meksyk – największa aglomeracja świata. Dziś zamieszkuje ją ponad 20 milionów ludzi i szacuje się, że codziennie przybywa około 2 tysięcy nowych mieszkańców. Lądując w Meksyku spodziewałam się wszechobecnych slumsów, o których tak dużo mówi się w Europie, ale to, co zobaczyłam przypominało raczej ogromną, hałaśliwą metropolię, w której wymieszały się wpływy starych indiańskich wierzeń, hiszpańskich konkwistadorów i współczesnego, zachodniego stylu życia.

Miasto Meksyk jest położone na wysokości ponad 2200 m.n.p.m, więc dla mojego słabego serca nawet spacer stanowi tutaj nie lada wyzwanie. Ale przecież nie zobaczyć takiej stolicy nie można! Ciągnę więc za sobą ciężkie nogi od samego rana i podziwiam, bo kto wie, ile tu wytrzymam.  

Zatrzymujemy się w hotelu położonym bardzo blisko głównego placu – Zócalo, zrzucamy ciężkie plecaki i natychmiast biegniemy popatrzeć, co mieszkańcy porabiają wieczorami. Zmęczenie Gwarne ulice miasta Meksyk, fot. KK i kreolaszybko mija, bo na każdym skwerze, w parku i na placu grają mariachi, artyści sztuk wszelkich dają darmowe popisy, a młodzi ludzie przechadzają się parkowymi alejkami. Wszędzie pełno straganów z gorącym jedzeniem i zimnymi napojami. Atmosfera jest wspaniała i jakoś nie czujemy zagrożenia ze strony bandytów czy kieszonkowców, przed którymi nas tak bardzo przestrzegano!

Rano udajemy się w poszukiwaniu śniadania i zupełnie nie jesteśmy zdziwieni, widząc barki serwujące kilkanaście rodzajów jajecznicy. Już widzieliśmy takie w Chiapas i wielka jajecznica z chili to jest to, na co mamy ochotę. Zaskoczeniem są małe sklepiki ze świeżymi sokami, bo soki wyciskają tu ze wszystkiego i łączą w najdziwniejsze z możliwych kombinacje. Zaryzykowałam zestaw ananas ze szpinakiem i nie pożałowałam. Może dziwnie brzmi takie połączenie, wygląda też nie najlepiej, ale smakuje naprawdę wybornie!

Catedral Metropolitana, fot. KK i kreola Teraz już pełni energii ruszamy na podbój miasta... metrem. W drodze na stację metra zatrzymujemy się na Plaza de la Constitución czyli Zócalo - to ponoć największy plac na świecie. Na samym środku placu powiewa gigantycznych rozmiarów flaga meksykańska, a zaraz za nią pyszni się Catedral Metropolitana.  
Zaglądamy do środka katedry w momencie, gdy zaczyna się msza święta. Z zakrystii wychodzą księża, przechodzą obok wiernych z dumnie uniesionymi głowami i wygodnie sadowią się na fotelach ustawionych w samym środku kościoła. Czterech wysokich, postawnych i... białych księży, wśród tłumu biednych, kolorowych Indian. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czas stanął w miejscu, a ci księża dopiero kilka dni temu przypłynęli wraz Córtesem zbudować tu Nową Hiszpanię.

Niewiele osób wie, że współczesne miasto Meksyk powstało na miejscu dawnego miasta – państwa Tenochtitlan, które Aztekowie zbudowali w XIV wieku na wyspie przy zachodnim brzegu jeziora Texcoco. To niezwykłe miasto zbudowano na planie siatki, z siecią kanałów stanowiących arterie komunikacyjne i ze wspaniałą świątynią w kształcie podwójnej piramidy pośrodku. Wyspa połączona była z lądem trzema groblami, a podmokłe tereny wokół jeziora stabilizowano, sadząc wierzby. W miejscu, gdzie dziś stoi Catedral Metropolitana, w azteckim mieście znajdowało się główne tzompantli, czyli taras przeznaczony na czaszki ludzi składanych bogom w ofierze. Tych czaszek znaleziono tu ponoć aż 136 tysięcy.

Kiedy pod koniec XV wieku Hiszpanie pod wodzą Hernána Córtesa przybyli na te tereny, Tenochtitlan liczyło już 200 tysięcy mieszkańców, zaś cała Dolina Meksyku ponad milion. Na ówczesne czasy była to z pewnością jedna z największych metropolii świata. Wspaniałe meksykańskie cywilizacje liczą sobie aż 3000 lat, ale Hiszpanie potrzebowali zaledwie dwóch, aby zniszczyć je bezpowrotnie!  
Mając tę wiedzę, trudno podziwiać katolickie świątynie i trudno nie myśleć, że ta stara historia przypomina do złudzenia dzisiejszą świętą wojną wyznawców islamu (dżihad), którą współczesny świat tak potępia.

Pora ruszać dalej, lepiej zobaczmy to, co jeszcze zostało po meksykańskich Indianach. Jedziemy do Narodowego Muzeum Archeologicznego, bo tu zgromadzono największe w Meksyku zbiory eksponatów. Fascynująca historia Meksyku od 2000 r.p.n.e. aż do czasów współczesnych. Całego dnia nie wystarczy, żeby zobaczyć wszystko, ale oglądamy skrupulatnie salę po sali i z każdym krokiem podziw wzrasta. Niestety, tych wrażeń nie da się ani opisać ani zilustrować kilkoma fotkami. Bezwzględnie trzeba to zobaczyć na własne oczy.

Piramida Słońca, Teotihuacan, fot. KK i kreola Następny ranek to już wyprawa do Teotihuacan – 50 km na północny wschód od stolicy. Docieramy dość wcześnie, ale słońce i tak już niemiłosiernie praży. Przed nami kilka godzin wędrówki po starożytnym mieście, które zajmowało około 20 km2 powierzchni. Większość zachowanych budowli znajduje się przy Avenida de los Muertos (Alei Zmarłych). Na początku alei można mieć wrażenie, że piramidy są tuż tuż, ale po kilku kilometrach marszu one nadal stoją w tym samym miejscu – ani trochę bliżej!  
Największe wrażenie robią Piramida Słońca i Piramida Księżyca. Na obie można się wspinać, ale niewiele osób ma tyle siły, żeby tego dokonać. Wchodzimy na Piramidę Słońca, ma ponad 70 m wysokości i pod tym względem ustępuje tylko piramidzie w Choluli i Piramidzie Cheopsa w Gizie. Z tej wysokości można podziwiać potęgę miasta i łatwo wyobrazić sobie gwarne centrum dwustu tysięcznej metropolii sprzed dwóch tysięcy lat, bo spacerujący w dole turyście równie dobrze mogliby być Aztekami oddającymi hołd Bogu Słońca.

Zmęczeni całodzienną wędrówką w pełnym słońcu wracamy do miasta, po drodze tylko przystanek na kolację w zatłoczonym barku, piña colada w hotelu i idziemy spać. Jutro w planach odwiedziny u Naszej Pani z Guadalupe (Nuestra Señora de Guadalupe), a po naszemu Matki Boskiej z Gwadelupy.

Znowu jedziemy metrem; wczoraj odkryliśmy, że ten środek komunikacji musi być turystom zupełnie nieznany, bo wszyscy Meksykanie przyglądali nam się z ogromnym zaciekawieniem. Miałam wręcz wrażenie, że to my staliśmy się główną atrakcją tego miasta - niektórzy podróżni nawet próbowali nas dotykać! Dziwne wrażenie, ale metro jest wygodne, jak wszędzie na świecie. Tylko przesiadki bywają uciążliwe, bo niektóre stacje mają kilka kilometrów długości i tyle trzeba pokonać, żeby dostać się z jednego peronu na drugi. Na szczęście, ściany i sufity dostarczają piechurom rozrywki - są zdjęcia, plakaty, a także wszechobecne w tym mieście reprodukcje dzieł Fridy Kahlo i Diego Rivery. Na jednej ze stacji jest nawet coś w rodzaju planetarium, tyle że trudno maszerować w ciemnościach z głową zadartą do góry, więc obejrzałam tylko niewielki kawałek. Odpust przed Basilica de Guadelupe, fot. KK i kreola

Droga do Basílica de Guadalupe wiedzie przez długą aleję wypełnioną kolorowymi, odpustowymi straganami. Zawsze wydawało mi się, że szczytem złego gustu są fosforyzujące figurki Matki Boskiej wypełnione święconą wodą, ale Meksyk znów mnie zaskoczył. Na jednym ze straganów, tuż obok kolorowych świec, kiczowatych obrazków i plastikowych krzyży, wypatrzyłam niezwykłe dzieło – Pan Jezus ukrzyżowany, na trójwymiarowym obrazie w złotej ramie. Może nic nadzwyczajnego, ale TEN Pan Jezus śmiało "puszcza oczko" do przechodniów! Nigdy nigdzie nie widziałam czegoś tak zadziwiającego.  

Po tych odpustowych emocjach, sama bazylika i święty obraz nie robią wielkiego wrażenia. Może tylko stara bazylika, która zapada się w tak przedziwny sposób, że chodząc w jej wnętrzu trudno zachować równowagę. Obok wybudowano nowoczesny budynek i tam przeniesiono cudowny obraz, ale wielka, nowoczesna świątynia dla mnie jest raczej odstraszająca i nie zachęca do modlitwy oraz zadumy. Żeby zobaczyć cudowny obraz, trzeba ustawić się w długiej kolejce do ruchomego chodnika, który wiezie wiernych przed oblicze Matki Boskiej. To takie amerykańskie i mało duchowe. Jesteśmy rozczarowani!

Resztę dnia spędzamy w nowoczesnej, willowej dzielnicy miasta Meksyk, bo tu musimy zdobyć wizy do Gwatemali i Belize. Dużo zieleni, małe i spokojne uliczki są doskonałym miejscem do życia, ale tu mieszkają tylko najbogatsi Meksykanie. Większość Wąskie uliczki Taxco, fot. KK i kreolajednak żyje na wzgórzach okalających miasto, a tam widoki są tak przygnębiające, że nawet nie warto ich opisywać.

Gwar miasta Meksyk zmęczył nas już na tyle, że wyruszamy dalej, do słynnego miasta srebra – Taxco. Odległość 170 km od stolicy pokonujemy, jak zwykle, liniowym autobusem. Z dworca autobusowego do centrum tego kolonialnego miasteczka wspinamy się pieszo po stromych uliczkach. Całe Taxco jest jakby &dbquo;przytulone” do wzgórza, a jego wąskie uliczki pną się pomiędzy podniszczonymi fasadami budynków, nieoczekiwanie kończąc się na malowniczych placykach. Kopalnie srebra są już w tej okolicy wyeksploatowane, ale miasto wciąż słynie z pięknych, srebrnych wyrobów. Setki sklepików i warsztatów jubilerskich do dziś kusi błyszczącym asortymentem.

Zauroczeni atmosferą, szwendamy się ciasnymi uliczkami. Tak tu ciasno, że czasem nawet trzeba schować się w bramie, żeby pędząca taksówka nie przejechała po nogach. Miasteczko ma tak nieczytelny układ ulic, że łatwo się tu zgubić. Na szczęście zawsze można znaleźć zacieniony taras w jakiejś kawiarni i odpocząć, podziwiając migające na wzgórzu światła miasta. To wspaniała odmiana po hałaśliwym i zadymionym Meksyku. Opuncja, fot. KK i kreola

Chciałoby się zostać dłużej, ale czas nieubłaganie pędzi, nasz urlop ma ograniczoną długość, a przed nami jeszcze atrakcje południowego Meksyku. Wybieramy się do stanu Oaxaca i dalej do Gwatemali oraz Belize. O tym - w kolejnych odcinkach.

 

Autor: Sylwia Pryzińska

Komentarze:
 
Copyright © 2010 - 2024 Nadarzyn.tv
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE. DALSZE ROZPOWSZECHNIANIE ARTYKUŁÓW, ZDJĘĆ, FILMÓW, TYLKO NA PODSTAWIE PISEMNEJ ZGODY WŁAŚCICIELA PORTALU