Do wyborów prezydenckich pozostało zaledwie 25 dni i nikt tak naprawdę nie wie, czy w tym terminie się odbędą i czy odbyć się w ogóle się powinny.
W obliczu szerzącej się epidemii koronawirusa sprawa wywołuje wiele kontrowersji i komentarzy, zarówno polityków, jak i opinii publicznej. Wszyscy pytają o konsekwencje zdrowotne, a także możliwości uchwalonego niedawno głosowania korespondencyjnego.
Czy w takim razie można odwołać wybory, lub je przełożyć?
O tym decyduje 228 artykuł, pkt. 7 Konstytucji:
W czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu. Wybory do organów samorządu terytorialnego są możliwe tylko tam, gdzie nie został wprowadzony stan nadzwyczajny.
Kiedy można wprowadzić stan nadzwyczajny?
o tym również decyduje konstytucja w art. 229:
W razie zewnętrznego zagrożenia państwa, zbrojnej napaści na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej lub gdy z umowy międzynarodowej wynika zobowiązanie do wspólnej obrony przeciwko agresji, Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów może wprowadzić stan wojenny na części albo na całym terytorium państwa.
w art. 230:
W razie zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów może wprowadzić, na czas oznaczony, nie dłuższy niż 90 dni, stan wyjątkowy na części albo na całym terytorium państwa.
oraz w art. 232:
W celu zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia Rada Ministrów może wprowadzić na czas oznaczony, nie dłuższy niż 30 dni, stan klęski żywiołowej na części albo na całym terytorium państwa. Przedłużenie tego stanu może nastąpić za zgodą Sejmu.
Najbliższy obecnemu stanowi jest art. 232, czyli stan klęski żywiołowej, który zdefiniowany jest w Ustawie z dnia 18 kwietnia 2002 r. o stanie klęski żywiołowej. Art. 3, pkt 1, ppkt 2, gdzie jako katastrofę naturalną definiuje się m.in. choroby zakaźne ludzi.
Nasuwają się więc pytania. Czy 7,5 tys. zarażonych ludzi z czego prawie 270 zmarło, jest argumentem do wprowadzenia takiego nadzwyczajnego stanu? Czy może ma decydować o tym umieralność?
Według Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, w kwietniu na zwykłą grypę, zarażonych było ponad 53 tys. osób. Tu jednak była mniejsza ilość zgonów. Od początku roku, z powodu grypy zanotowano ich 57. Co więc brać pod uwagę i czy te dwie choroby można porównywać?
Nie ma się jednak co oszukiwać. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, czyli od polityki.
Dla rządzących, wprowadzenie stanu nadzwyczajnego może być nie na rękę z dwóch powodów. Po pierwsze, w tym przypadku, mógłby znaleźć zastosowanie przepisy ustawy z dnia 22 listopada 2002 r. o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela, a to mogłoby zrujnować wiele planów gospodarczych. Natomiast po drugie, Andrzej Duda ma bardzo duże szanse na reelekcję. PiS jest przygotowany na wybory, które można porównać do przygotowań formy sportowca, na konkretne igrzyska. Przekładanie terminów może zachwiać cały cykl przygotowawczy.
Odmiennie do opozycji. Ich kandydatka Małgorzata Kidawa Błońska, która miała największe szanse w konkurowaniu o fotel prezydenta, popełnia gafę za gafą. Nie ma spójnego przekazu, a jej forma odbija się w sondażach, które z każdym dniem maleją. Wygląda to tak, jakby została wepchnięta na głęboką wodę z którą sobie nie radzi, a samo posiadanie przodków z wielkimi nazwiskami nie stanowi żadnego argumentu.
Wydawać by się mogło, że gdyby opozycji zależało na konstytucyjnym terminie wyborów i to powinna zaproponować takie rozwiązania, aby uchronić wyborców przed konsekwencjami zdrowotnymi. Mamy dwudziesty pierwszy wiek, mamy podpisy elektroniczne, profile zaufane, różnego rodzaju aplikacje w telefonach. Dlaczego jedynym rozwiązaniem miałoby być wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, który może pogrążyć budżet państwa?
Można się tu utwierdzać w przekonaniu, że im gorzej w kraju tym lepiej dla opozycji, która chyba liczy na to, iż czas będzie grał na jej korzyść. Być może opozycja liczy na to, że kryzys powstały w wyniku pandemia odwróci preferencje wyborcze, a może nawet na to, iż jak twierdzą niektórzy konstytucjonaliści, trzeba będzie ogłosić wybory na nowo, a więc będzie można wystawić innych kandydatów.
To, że kandydatka KO w wyborach 10 maja ma jakieś szanse, chyba wierzy już niewielu, a najlepszym tego dowodem jest ostatnia propozycja byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Zaproponował on opozycji zjednoczenie i postawienie na jednego kandydata, Władysława Kosiniaka-Kamysza z PSL-u. O ile pomysł rzeczywiście mógłby stanowić zagrożenie dla obecnego prezydenta Andrzeja Dudy, o tyle obarczony był by małym oszustwem. Te puzzle co prawda da się połączyć, ale wzoru obrazka z pudełka nie stworzą. Inne wartości, inny światopogląd i inne programy wyborcze. Tworzenie karykatury zaplecza kandydata, tylko po to aby wygrać z kandydatem PiS, chyba mija się z celem.
Co więc z wyborami z 10 maja?
Prawo i Sprawiedliwość wychodząc naprzeciw kwestiom bezpieczeństwa i powszechności głosowania w wyborach, zaproponowało głosowanie korespondencyjne, uchwalając stosowną ustawę. Na takie rozwiązanie nie chce zgodzić się opozycja, która ma w ręku senat, a ten robi wszystko, aby wypuścić ustawę z rąk jak najpóźniej. Ma na to czas do 6 maja. Biorąc pod uwagę iż marszałek sejmu może przełożyć termin wyborów o tydzień, to i tak pozostanie niewiele czasu na wdrożenie tego sposobu głosowania. Takie przeciąganie liny na grząskim podłożu, może skończyć się jednak niezbyt udanie.
Wprowadzanie takiego sposób głosowania, na tydzień przed wyborami, możne być obarczone też innym ryzykiem. Do tej pory wybory dla wielu rodzin, to był rytuał. Najpierw szli oni do kościoła, a następnie po skończonej mszy, udawali się do lokali wyborczych. Byli też inni wyborcy, których rytuałem zamiast kościoła był długi spacer. Dlatego też, głosowanie korespondencyjne jako novum, może być dla niektórych osób nieakceptowalne. Możne też się w ogóle się nie udać, a co za tym idzie, albo wybory będzie trzeba i tak powtarzać, albo przełoży się na to frekwencję, której niski poziom nie uwiarygodni wygranego, powodując kolejne lata wojny polsko, polskiej o swoje racje.
Wnioski nasuwają się więc same. Albo zgadzamy się na wprowadzenie stanu nadzwyczajnego z pełną świadomością restrykcji jaki on za sobą niesie i ewentualnym poniesieniem dużych strat w budżecie państwa, bo tylko tak można przesunąć termin wyborów, albo musimy zaryzykować i zagłosować korespondencyjnie, oddając nadzór nad głosowaniem Poczcie Polskiej.
Jak wybory przedstawiają się w Gminie Nadarzyn?
Jakiś czas temu wójt Gminy Nadarzyn poinformował na swoim profilu społecznościowym, że:
nie będę ryzykował zdrowiem „swoich” podwładnych i obywateli w celu przygotowania lokali wyborczych czy spisu wyborców. Bez względu na osobiste konsekwencje. Samorząd podjął stanowisko w sprawie organizacji wyborów prezydenckich, które zostało przekazane do PKW, Wojewody i Prezesa Rady Ministrów.
Niestety, jak zostaliśmy już chyba przyzwyczajeni, słowa te nie przeradzają się w czyny i są chyba tyle warte co lajki pod nimi. Gmina Nadarzyn przygotowywana jest tak, jakby wybory miały odbyć się normalnie, przy urnach. Wójt wydaje kolejne zarządzenia, obwieszczenia, jakby o swoich słowach już zapomniał, albo znowu zmienił zdanie.
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że takie komunikaty są obligatoryjne i brak ich zamieszczenia może powodować konsekwencję, ale jak się mówi A, to może wypadałoby powiedzieć też B, "Bez względu na osobiste konsekwencje", chyba, że ma to znowu służyć tylko dla poklasku wiernych, osobistych fanów.