Albert Einstein mówił, że jeśli zginie ostatnia pszczoła na kuli ziemskiej, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia.
Te słowa chyba nie do wszystkich jeszcze dotarły, ponieważ coraz częściej słyszy się o wandalizmie, celowym zatruwaniu, czy też braku wiedzy o opryskach, lub stosowaniu w nich substancji niedozwolonych.
Niestety, prawdopodobnie z tym ostatnim elementem mieli do czynienia w ostatnich dniach także pszczelarze z Gminy Nadarzyn, którym padło tysiące pszczół.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami nie można dokonywać oprysków na polach, czy w parkach za dnia, kiedy pszczoły wylatują z uli. Można dokonywać je wieczorem lub rano, gdy takie chemikalia maja szanse rozłożyć się bardzo szybko w trzy-cztery godziny.
Jeżeli na pyłek dostanie się taka trucizna, to pszczoły wlatując do ula, roznoszą ją już wszędzie. Wtedy giną od razu wszystkie zarażone pszczoły. Te, które truciznę mają w nektarze, do ula się nie dostaną ponieważ zmieniają wtedy zapach i są przez resztę pszczół odrzucane. Wtedy giną przed ulem.
Poszkodowani pszczelarze z Gminy Nadarzyn, których wspólnym mianownikiem jest to, że ich pasieki są bardzo blisko jednego z pól obsianych rzepakiem, powiadomili o zajściu już policję, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasion w Warszawie oraz Inspekcję Weterynaryjną Powiatowego Inspektora Weterynarii w Pruszkowie. Temu ostatniemu przekazane zostały również próbki do badań z podejrzeniem zatrucia pszczół środkami ochrony roślin.
Dla pszczelarzy straty są niewymierne. Po zbadaniu okaże się, czy i ewentualnie czym zostały pszczoły zatrute, ale czy uda się ustalić ewentualnego sprawcę, który mógłby odpowiedzieć za szkody?