Teraz mamy własne podwórkowe baseny, wyjeżdżamy na wczasy, ale czy ktoś jeszcze pamięta i czy ta młodsza cześć internautów może sobie wyobrazić , że widoczne na zdjęciu stawy walendowskie, przez ponad 30 lat pełniły funkcję wakacyjnego kąpieliska dla mieszkańców Nadarzyna, a często zdarzało się, że przyjeżdżali tu ludzie całymi rodzinami z Pruszkowa, czy Warszawy.
Większość młodzieży, począwszy tej z lat 50-tych, a skończywszy na tej z lat 80-tych, swoje pierwsze nauki pływania pobierała właśnie w stawach walendowskich. Nikt wtedy nie myślał o basenach, termach, czy wyjazdach zagranicznych. Nikt też nie przejmował się zarazkami, bakteriami, czy innymi drobnoustrojami, które mogły by zaszkodzić zdrowiu ludzi. I też rzadko dochodziło do takich zachorowań. Jeżeli zachodziło to już raczej na skutek działania osób trzecich i to już raczej pod koniec lat 80-tych XX wieku, w których chciano pozbyć się plażowiczów i wsypywano do stawów jakieś nawozy.
Gdy tylko zaczynały się wakacje, młodzież całymi grupami i to na piechotę ciągnęła na stawy, przebywając tam po kilka godzin, a czasami nawet całe dnie, przygotowując wcześniej i zabierając ze sobą prowiant .
Do wyboru, można było kąpać się w stawach położonych przy trasie katowickiej, albo też w rzece płynącej pomiędzy stawami, ale w niej temperatura wody raczej nie przekraczała 20° C. i korzystali z niej tylko najbardziej zahartowani, lub ci co chcieli poskakać sobie z tamy, która była atrakcją dla tych bardziej wyczulonych na ekstremalne doznania. Za plaże natomiast, gdzie można było rozłożyć kocyk lub ręczniki służyły groble, znajdujące się między stawami. W weekendy było tylu chętnych, że na groblach nie było czasami nawet jednego wolnego miejsca.
Przez ponad 30 lat na stawach, a przypomnijmy, że było to samozwańcze kąpielisko bez jakiegokolwiek ratownika, nie doszło tam do żadnego poważniejszego wypadku, czy też utonięcia.
Jedną ze śmiesznych historii, którą pamiętam ze stawów, była taka i nie wiem, czy był to żart, czy też prawda (olejki do opalania były rzadkością, albo wcale ich nie było), ale żeby szybciej i równomiernie się opalić, należało natrzeć się ropą, taką zwykłą do samochodów i byli tacy, co się nacierali, a że potem ciężko było to z siebie zmyć, a zapachem przypominali traktor, to już inna sprawa, ale było śmiesznie i wesoło.
Pewnie każdy kapiący się w stawach walendowskich, miło wspomina tamten czas, pomimo, a może tym bardziej, że nie było komórek, komputerów, a o samochodzie większość mogła tylko pomarzyć.
Jeżeli masz jakieś wakacyjne wspomnienia i chciałbyś się nimi podzielić, to zapraszamy. Wystarczy przesłać na adres kontakt@nadarzyn.tv , tekst , a my go zamieścimy na naszym portalu.